Prawie cały tydzień zaliczony- prawie bo w poniedziałek musiałem zrezygnować z roweru. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że w styczniu zacznę sezon, to bym nie uwierzył. Tymczasem (borem lasem) idzie mi całkiem nieźle.
20 i 21 też były dwie jazdy, ale nie włączyłem wtedy telefonu i nie zdążyłem jeszcze zrzucić ich z licznika.
Jeździłem do końca listopada i na początku grudnia coś zaczęło mnie brać, stwierdziłem że trzeba być odpowiedzialnym, dbać o siebie i zdrowie jest najważniejsze (fuck!) i przestałem jeździć. Po tygodniu rozłożyła mnie choroba która skończyła się antybiotykiem. Dodam że w listopadzie też miałem podobny moment słabości ale nie byłem taki mądry i nie przestałem jeździć. Twardym trzeba być nie miętkim 😉
Przydało by się jutro zregenerować i odstawić rower, ale nie wiem czy się to powiedzie. Może przeserwisuję sprzęt, bo po tak mokrym tygodniu jest w tragicznym stanie. Czas pokaże a tymczasem przyszedł czas na relaks 🙂