Miałem sporą przerwę w dojazdach do pracy i na początek pogoda była dla mnie łaskawa- ok. 8 stopni, sucho i słaby wiatr. O dziwo nawet spotkałem kilku takich wariatów jak ja na rowerach 😉 Przez ostatnie półtora miesiąca miałem tylko kilka przejazdów i niestety organizm odzwyczaił się od takiego wysiłku i w obie strony nie udało mi się utrzymać wysiłku w strefie tlenowej. Ciekawe jak szybko wrócę do formy- ważne żeby nie było za dużo śniegu i żeby złapać regularność treningów.
Rano, chyba z wrażenia że dojechałem, zapomniałem zapiąć rower na biurowym parkingu(ta luźna fajka koło sprzętu), na szczęście nie znalazł się na niego amator, choć koleżanka kiedyś nie miała takiego szczęścia(o dziwo Policja coś tam znalazła- chyba nawet sprawcę, ale nie wiem czy też rower lub części).
W tak wysokiej temperaturze czapka i zimowe rękawiczki sprawowały się dobrze- było komfortowo, choć nie sucho. Jak zwykle przejazd w nocy był świetny. Chyba wiem co mi się podoba w nocnej jeździe- jest mało ludzi, ciemno i to pomaga mi psychicznie odpocząć po całym dniu pracy 🙂 Jak zwykle po przyjeździe do domu czuję się dużo lepiej niż po powrocie komunikacją miejską.