Wreszcie po wichurach, deszczu, śniegu, szarówce i niskich temperaturach zrobiła się piękna i kolorowa wiosna. Postanowiłem skorzystać z jej pierwszych dni i w piątek wziąłem dzień urlopu żeby delektować się jej obliczem 😉
Pierwszy dzień kiedy było 20 stopni spowodował zachłyśnięcie się sposobem jakim pracuje organizm w takiej temperaturze. Szczęśliwie coś mi nie trybił pulsometr i mogłem zapomnieć o moich przyzwyczajeniach do poprawnej jazdy w 2 albo trzeciej strefie tętna. To było prawdziwe wariactwo- siła i moc, przycisnąłem na maksa.
Następnego dnia postanowiłem się zregenerować przed nadchodzącym tygodniem i na luzie pojeździć po okolicznych lasach.
Wszystko pachnie już wiosną i budzi się do życia, choć jeszcze nie widać wielu oznak lata.
Jest pięknie.