Pierwsza prawdziwa szosa

Pierwsza szosa

Pierwsza szosa

Wreszcie w weekend udało mi się wyrwać więcej czasu żeby podkręcić trochę kilometrów. Nie tyle ile chciałem, ale dobre i to. Tym razem zaplanowałem 100% szosy. Prawie się udało 😉
Do tej pory podczas moich przejazdów nie miałem długich i czystych odcinków asfaltu. A to światła,  to krawężnik,  samochody, albo kostka. W codziennej drodze mam mało okazji do złapania i utrzymania szybkiej i płynnej jazdy.
Tym razem było inaczej i poczułem co to znaczy rower szosowy 🙂 Powoli się rozpędziłem, złapałem balans i rower zaczął sam jechać. Bez problemu udawało mi się utrzymać na długich dystansach 30- 40 km/h. W sprzyjających warunkach jechałem prawie 50- to wynik dla mnie nie do osiągnięcia na moim starym rowerze na prostej.

Niestety udało mi się zgubić i wykonać testowy przejazd lasem 😉 Najpierw zaczęło się niewinnie- skończył się asfalt i zaczęła szutrowa droga.

 

Pierwsza szosa- droga szutrowa

Pierwsza szosa- droga szutrowa

 

Później wyjechałem do lasu i rozpoczął się test jak zachowuje się rower szosowy na ścieżkach leśnych 🙂

 

Pierwsza szosa- droga szutrowa

Pierwsza szosa- droga szutrowa

 

Zwiedziłem nawet kawałek trasy jakiegoś maratonu 🙂

 

Pierwsza szosa- maraton

Pierwsza szosa- maraton

 

Niestety na cały wyjazd miałem mało czasu- niecałe 3 godziny,  dlatego zrobiłem tylko ponad 70 km. Zadziwiająco nic nie nie bolało i jechało się bardzo wygodnie. Ta niewygodna na szosówkach to jakiś mit 😉

Bookmark the permalink.

Comments are closed.